sobota, 1 grudnia 2012

"Mój piesek - serduszko u moich stóp" - E.Wharton


Wskoczył dziś rano na łóżko, liznął  po policzku, ułożył się wygodnie na moich nogach, tak jak widać na załączonych obrazkach i dał się ugłaskać. Byłam zdziwiona, bo to ten szorstki typ, którego można pogłaskać i przytulić jedynie wtedy, gdy on sam ma na to ochotę, a że zawsze rano ma coś ciekawszego do roboty niż wspólne leżenie w łóżku (np. jedzenie), toteż czułe pobudki nie są jego domeną... A szkoda. Dzień zaczyna się przyjemniej, gdy wita człowieka takie włochate cudo.

Może postanowił być miły, bo zobaczył reklamę coca-coli w tv, która od wielu lat zwiastuje zbliżające się wielkimi krokami święta? Zdradzę, że od zawsze marzę, aby w wigilię o północy przemówił ludzkim głosem...

PS. Chciałam napisać więcej : o pokręconej, smutnej historii psiego życia mojego sierściucha, o tym, jak walczyliśmy, aby nasze relacje były tak silne jak dziś, o tym jaki jest i co lubi, jak również o zwierzętach ze schroniska, dla których nadchodzą najgorsze miesiące na przetrwanie. Chciałam, ale okrutnik nadal strzela fochy. Współpracuje przez kilka godzin, po czym coś mu się zmienia pod obudową i współpracy odmawia przez kolejne kilka godzin. Dlatego też wolę nie ryzykować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz