poniedziałek, 26 listopada 2012

Mamy to!

Po obejrzeniu kilkudziesięciu ofert, wykonaniu kilkunastu telefonów i zobaczeniu trzech mieszkań, w końcu natrafiliśmy na takie, którego szukaliśmy. Zawsze myślałam, że wynajęcie mieszkania to bułka z masłem, bo ogłoszeń jest mnóstwo i z całą pewnością każdy znajdzie coś dla siebie, ale teraz już wiem, że to orzech do zgryzienia tak samo ciężki, jak każdy inny. Pomimo że mieni się w oczach od zdjęć przeróżnych lokali i treści tychże zachwalających, ciągle się szuka, bo to jest za duże, tamto za małe, to nieumeblowane, a tu łóżko wygląda tak, jakby miało się za moment rozlecieć. Tu nie chcą zwierząt, tam jest za drogo, tu za wysoko, tam zła lokalizacja, a tamto już nie aktualne od dawna, tylko ktoś po prostu zapomniał wykasować. I tak wypatruje się tych swoich czterech ścian, plątając się pomiędzy jedną stroną internetową a drugą, snując wzrokiem od ogłoszenia do ogłoszenia i popijając herbatę (od poziomu frustracji zależy czy z prądem czy bez) pomiędzy jednym telefonem a drugim. W końcu gdy znajdzie się coś ciekawego i uda się umówić, aby ów gniazdko obejrzeć, okazuje się, że to gniazdko nie będzie nasze, bo znowu jest coś nie tak i apiać zasiada się przed komputerem i wszystko zaczyna od nowa.
Muszę się jednak przyznać, że z naszej dwójki, to niedźwiedź był stroną bardziej aktywną w poszukiwaniach mieszkania. Spędzał codziennie godziny na wlepianiu ślepiów w komputer i wiszeniu na telefonie, a ja przeglądałam jedynie raz na kilka dni oferty z pierwszych paru stron trójmiejskiego portalu. W ciągu jednego dnia dalej niż do trzeciej strony nie doszłam i więcej niż pięć telefonów nie wykonałam, bo zwyczajnie miałam dość. Wszędzie znalazłam haczyk, który nieodwołalnie skreślał dane mieszkanie. Może nie byłabym taka drobiazgowa i czepialska, gdybyśmy szukali mieszkania na krótki okres, ale jeżeli perspektywicznie mamy spędzić w nim rok, dwa lata, a może nawet trzy, to musi nam ono odpowiadać pod każdym względem. Uważałam, że 2-pokojowe mieszkanie będzie dla nas optymalne. W układzie: salon z aneksem kuchennym + sypialnia + łazienka z toaletą, do 50m2. Niedźwiedziowi marzył się dodatkowo ogródek i duża wanna. Mi zależało na miejscu dobrze skomunikowanym ze światem, bo jako że (jeszcze) nie jestem posiadaczką auta, muszę polegać na komunikacji miejskiej. Niedźwiedź szukał mieszkania zlokalizowanego wśród terenów zielonych, gdzie jest cicho i spokojnie, gdzie można wyjść z sierściuchem na spacer i dać mu trochę wolności. Mówi się na mieście: "Szukajcie aż znajdziecie", ale ja i tak uważam, że mieliśmy niezły fun, bo nasze gniazdko jest spełnieniem wszystkich wymogów, jakie postawiliśmy. Nowe budownictwo zamieszkałe głównie przez młode małżeństwa i rodziny z dziećmi. Dookoła pełno zieleni, troszkę dalej zbiornik recenzyjny. M2 usytuowane od strony zachodniej, z ogródkiem prawie tak dużym jak powierzchnia mieszkalna. Co prawda nie ma dużej wanny, ale do biedronki mamy tyle co wyjść przez ogródek i przejść przez ulicę. Zaraz obok biedronki jest przystanek, z którego autobus odjeżdża co kwadrans. Przystaje przy pętli tramwajowej, a stamtąd dostanę się już praktycznie wszędzie. W sobotę podpisaliśmy umowę, wpłaciliśmy kaucję i w Nowy Rok robimy przeprowadzkę. Jestem bardzo zadowolona. Niedźwiedź - myślę - że nie mniej. :)  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz